Kredyt bez wkładu własnego. Co wiemy o jednym z pomysłów z Polskiego Ładu?

Kredyt bez wkładu własnego. Co wiemy o jednym z pomysłów z Polskiego Ładu?

Budowa bloku
Budowa bloku
Państwo zagwarantuje wkład własny do kredytu hipotecznego, dzięki czemu nie trzeba będzie wykazać oszczędności, by uzyskać finansowanie w banku. Ta forma wsparcia nie jest przewidziana dla każdego. Podstawowym wyznacznikiem dla przyznania jej jest to, czy wnioskujący ma dzieci.

Rząd zapowiedział, że 10 najważniejszych ustaw wynikających z Polskiego Ładu zostanie przyjętych do końca tego roku. Jedną z nich jest ustawa, która określi zasady, na jakich będzie udzielany i spłacany tzw. kredyt bez wkładu własnego. Znalazł się on już w wykazie prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów.

W uzasadnieniu napisano, że kredytem bez wkładu własnego będzie mieszkaniowy kredyt hipoteczny spełniający warunki określone w ustawie i udzielany przez banki przystępujące do programu na podstawie zawartej z Bankiem Gospodarstwa Krajowego umowy, objęty na etapie spłaty dedykowanym systemem finansowego wsparcia kredytobiorców wypłacanym w związku z urodzeniem dzieci.

Oferta skierowana będzie do rodzin, które mają zdolność kredytową, lecz nie posiadają wystarczających środków własnych mogących sfinansować wymagany przez bank wkład własny. Aktualnie wynosi on 20 proc. wartości mieszkania.

„Mając to na uwadze ogólną zasadą związaną z udzielaniem KBW będzie objęcie kredytu gwarancją spłaty części kredytu mającą zastosowanie do kwoty kredytu finansującej wkład własny, jaki byłby wymagany na ogólnych zasadach od kredytobiorcy (bariera braku środków finansujących wkład własny)” – czytamy.

Nie będą to pieniądze do ręki, a jedynie gwarancja, że w razie gdyby pojawiły się problemy ze spłatą kredytu, zabezpieczoną sumę spłaci BGK.

Po co w ogóle wkład własny na mieszkanie?

Jeszcze dziesięć lat temu banki oferowały kredyty hipoteczne przekraczające wartość nieruchomości. Weź więcej, będziesz miał na remont, przekonywały w reklamach. Takie oferty trafiły w oczekiwania wielu klientów, którzy pożyczali „z górką”, a to, co zostało im po sfinalizowaniu transakcji przeznaczali na przykład na zakup mebli. Dzięki temu zakup domu czy mieszkania był bardzo mało problematyczny i nie wymagał wcześniejszego oszczędzania. Kupisz, zarobisz, spłacisz przez kolejne 30 lat – uspokajały banki.

Na etapie spłacania przestawało być tak miło, bo niejednokrotnie okazywało się, że miesięczne zobowiązanie jest zbyt wysokie. Utrata pracy lub pogorszenie warunków płacowych spowodowały, że wielu kredytobiorców straciło płynność finansową. Po 2008 roku (początek kryzysu finansowego) wielu ludzi doświadczyło takich trudnych sytuacji. Inną sprawą jest to, że część kredytobiorców zwyczajnie nie umiała oszczędzać i konieczność regularnego spłacania rat nie przeszkadzała im w życiu ponad stan. Do czasu.

Jednym z celów wprowadzenia obowiązkowego wkładu własnego było zdyscyplinowanie kredytobiorców i sprawdzenie, czy umieją oszczędzić kilkanaście lub kilkadziesiąt tysięcy złotych. Jeśli nie, to bank odrzucał ich wniosek kredytowy. Do pewnego momentu istniały jednak sposoby na to, jak zabezpieczyć wkład, nie mając fizycznie pieniędzy, np. poprzez dodatkowe ubezpieczenie. Z czasem i ta furtka zniknęła.

W kolejnych latach minimalny próg wkładu szedł w górę. Kto dziś chce kupić mieszkanie warte 600 tys. zł (mniej więcej tyle kosztuje 60-metrowe mieszkanie w dzielnicy na obrzeżach Warszawy), musi wyłożyć 120 tys. zł. Dla rodziny z dzieckiem, w której małżonkowie zarabiają średnią krajową (a nawet warszawską, która jest o kilkaset złotych wyższa od krajowej), może to być trudne do osiągnięcia, jeśli jednocześnie na wynajem mieszkania przeznaczają miesięcznie 2,5 tys. zł. Może się okazać, że choć mają zdolność kredytową, to nie są w stanie odłożyć tych 120 tys. zł, wobec czego nie są dla banku partnerem do rozmów. Właśnie w takich sytuacjach ma pomóc program gwarancji.

To bynajmniej nie pierwszy program, który ma wesprzeć w nabyciu mieszkania. W przeszłości ogromną popularnością cieszyła się „Rodzina na swoim”, której kontynuatorem było „Mieszkanie dla młodych”. Założenia tych programów były inne, bo przewidywały dopłaty do kredytów.

Kredyt bez wkładu własnego. Podstawowe zasady

Kredyt bez wkładu własnego będzie musiał być zaciągnięty na minimum 15 lat i wyłącznie w walucie polskiej. O kredyt będą mogły ubiegać się małżeństwa lub osoby samotne, które wychowują co najmniej jedno dziecko. Osoba samotnie wychowująca dziecko lub młodszy z małżonków w chwili zaciągnięcia kredytu nie może mieć więcej niż 40 lat.

Warunkiem otrzymania gwarancji BGK będzie brak własnego mieszkania lub domu. Maksymalna kwota, jaką jedna osoba może uzyskać na wkład własny jako gwarancję od BGK, to 100 tys. zł.

Projekt zakłada maksymalny limit ceny za 1 m kw. lokalu. Nie będzie on taki sam dla całego kraju, lecz uwzględni różnice w cenach nieruchomości w poszczególnych województwach. Ponadto sufit cenowy będzie różnił się w zależności od tego, czy mieszkanie kupowane jest na rynku pierwotnym czy wtórnym. Ma to zapobiec windowaniu cen przez projekt gwarancji na i tak rozgrzanym rynku nieruchomości. Krytycy propozycji wsparcia kredytobiorców przekonują, że ustawianie maksymalnej ceny za metr nic tu nie da, bo zwiększenie popytu na mieszkania, któremu nie będzie towarzyszyła większa dostępność lokali, musi skończyć się podwyżkami.

W pewnych sytuacjach BGK spłaci za kredytobiorcę część kredytu. Taki bonus przewidziany będzie na okoliczność pojawienia się w rodzinie kolejnych dzieci. Gdy urodzi się drugie dziecko, BGK spłaci 20 tys. zł, a w razie pojawienia się trzeciego i każdego kolejnego będzie to 60 tys. zł.

Czytaj też:
Trzeba obniżyć wkład własny. Na złagodzeniu „polityki ostrożnościowej” skorzystają miliony Polaków

Źródło: WPROST.pl