Ceny kawalerek poszybowały. W Gdańsku o 120 proc. w osiem lat

Ceny kawalerek poszybowały. W Gdańsku o 120 proc. w osiem lat

Kawalerka
KawalerkaŹródło:Flickr
Za kawalerkę z rynku pierwotnego trzeba w Gdańsku zapłacić dziś o 120 proc. więcej niż osiem lat temu. Podwyżki cen najmniejszych mieszkań w innych miastach były mniej spektakularne, ale również znaczące.

Ceny nieruchomości rosną z roku na rok, a największe podwyżki dotyczą najmniejszych mieszkań, czyli kawalerek. Przykładowo, w grudniu 2015 roku średnia cena mkw. kawalerek w Warszawie to 8,7 tys. zł. W grudniu 2019 roku było to już niespełna 12,9 tys. zł, czyli 47,9 proc. więcej. Od tego czasu zanotowaliśmy kolejny spektakularny wzrost. Serwis Bankier wyliczył, że średnio o ponad 120 proc. w Gdańsku i o 90 proc. w Warszawie i Krakowie podrożały w ogłoszeniach nowe kawalerki w ciągu ostatnich ośmiu lat, czyli od cenowego dołka notowanego w 2013 r.

Ceny w Gdańsku rozpędziły się

Warszawskie podwyżki to nic w porównaniu ze zmianą cen w Gdańsku. Od 2013 roku ceny kawalerek poszły w górę o 121 proc. Nominalnie deweloperzy oczekiwali za każdy metr kwadratowy średnio o 6,5 tys. zł więcej. „W uproszczeniu oznacza to, że szukający we wrześniu 2021 r. 35-metrowej kawalerki musieli liczyć się z cenami wyższymi średnio o ok. 230 tys. zł wyższymi niż osiem lat wcześniej” – czytamy w Bankierze. Zresztą nie tylko kupujący kawalerki w Gdańsku przecierają oczy ze zdziwienia: gdański rynek pierwotny zdecydowanie króluje także w zestawieniu wzrostów średnich stawek ofertowych dyktowanych za większe mieszkania – zarówno te o powierzchni od 38 do 60 mkw., jak i od 60 do 90 mkw.

Czytaj też:
Warszawiak pracuje na metr mieszkania 42 dni, ale to tylko magia statystyki

Znacznie spokojniej segment obejmujący najmniejsze mieszkania zmieniał się w Poznaniu: w relacji do września 2013 r. oczekiwania deweloperów wzrosły średnio o 36 proc. (średnio 2,4 tys. zł/mkw.).

Ceny dużych mieszkań rosną najwolniej

Na kawalerki jest ogromne zapotrzebowanie. Kupuję je zarówno mniej zamożni klienci, którzy chcą mieć choćby niewielki metraż, ale własny, jak i inwestorzy, bo takie mieszkania bardzo łatwo jest wynająć. Najwolniej rosną ceny mieszkań, którymi zainteresowana jest najmniejsza liczba kupujących, a więc mieszkań czteropokojowych i większych.

Czytaj też:
Co czwarta hipoteka na pół miliona złotych. Nie ma powodów, by ceny mieszkań zaczęły spadać